środa, 19 września 2012

Weep not for roads untraveled.

Pamiętasz? To była wiosna, wiał wiatr i było strasznie zimno. Pokłóciłam się znów z matką o jakieś głupstwo i wybiegłam z domu w samym t-shircie. Siedziałam na ławce, trzęsłam się zziębnięta i płakałam, kiedy zarzuciłeś mi na ramiona kurtkę. Podniosłam głowę i zobaczyłam ciebie, po prostu się uśmiechałeś. Nie mówiłeś nic, usiadłeś i milczałeś ze mną. Jeszcze o tym nie wiedziałam, ale to był właśnie moment, kiedy zaczęłam cię kochać.
- Roksana?
- Tak?
- Obiecasz mi coś?
- Co?
- Nie chodź bez kurtki w takie zimne dni, przeziębisz się.
Raz byliśmy razem w kinie na horrorze. Uległam twoim prośbom, mimo że nienawidzę się bać. Jednak tym razem nie musiałam nawet zasłaniać oczu. Wystarczyło,  że byłeś obok, bym czuła się nadspodziewanie odważna.
- Dzwonię do ciebie o tej porze, bo muszę ci coś powiedzieć.
- A jak bardzo musisz? Już zasypiałem.
- Muszę-muszę.
- To mów.
- Kocham cię.
Czasem mocno mnie przytulałeś i po prostu milczałeś, głaszcząc mnie po włosach. A ja czułam się najważniejsza, jakby twoje ramiona były całym moim światem.
​- Koocham cię!
- Nie krzycz tak, ludzie już śpią!
- Wybacz. Po prostu musiałem mieć pewność, że wszyscy wiedzą.
Uwielbiałam spacerować z tobą i rozmawiać, nawet jeśli była to rozmowa o niczym. Trzymając twoją ciepłą dłoń czułam, że jestem bezpieczna, a nasze szczęście będzie wieczne.
​- Kłamiesz!
- Chciałbym kłamać...
- Ale to niemożliwe! Dlaczego akurat ty? Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
 - Zrozum, chciałem ci powiedzieć, ale się bałem... Bałem się, że z powodu mojej choroby mnie odrzucisz, stwierdzisz, że nie opłaca ci się mnie kochać... Roxy, jesteś moim całym światem. Wiesz, jak to jest stracić cały świat?
- Teraz już wiem...
Zawsze pomagałeś mi, kiedy czegoś nie umiałam. Uczyłeś mnie cierpliwie i spokojnie, nawet kiedy musiałeś mi coś tłumaczyć po raz dwudziesty piąty. Uwielbiałam cię słuchać, uwielbiałam twój ciepły, lekko zachrypnięty, niski głos. Mimo, że często umykał mi sens twoich słów, bo bardziej skupiałam się na ich brzmieniu, nigdy się na mnie nie złościłeś i śmiałeś z tego razem ze mną.
- Pamiętasz? Kiedyś ci obiecałam, że nie będę chodzić bez kurtki, kiedy jest zimno.
- Pamiętam.
- Teraz twoja kolej. Obiecaj mi, że zawsze będziesz mnie kochać.
​- Obiecuję.
Nienawidziłam twojej choroby. Nie chciałam patrzeć jak umierasz, to tak strasznie bolało. Dużo się wtedy modliłam. Najpierw o to, żeby Bóg pozwolił ci wyzdrowieć. Później, kiedy już brakowało mi nadziei, o to, żebym mogła cię spotkać po drugiej stronie. Bo druga strona musi być, prawda?
 - Roksana, pamiętasz, jak cię znalazłem wtedy na ławce?
 - Oczywiście, jak mogłabym zapomnieć?
 - Obiecuję, że zawsze cię odnajdę.
 - Nawet ,,tam"?
 - Nawet ,,tam".
Kiedyś moja mama zadała mi pytanie, na które odpowiedz zajęła mi bite dwa tygodnie. Zapytała ,,Czy gdybyś mogła cofnąć czas i nigdy nie przeżyć jego odejścia, to ​zrobiłabyś to?". Nie zrozum mnie źle. To pytanie było naprawdę trudne i nie znałam na nie odpowiedzi. W końcu jednak ją znalazłam - ,,Nie, nie chciałabym. Inaczej nigdy nie poznałabym Marka. Wolę cierpieć, niż nigdy nie zaznać smaku prawdziwej miłości".
- Wiesz, że to już koniec, prawda?
- Nie, to nie koniec.
- Nie oszukuj siebie i mnie. Lekarze dają mi najwyżej miesiąc czasu.
- Więc masz jeszcze tylko miesiąc na to, żeby mnie kochać.
Kiedy umarłeś, a ja nie umiałam się pozbierać, wszyscy mówili, że przejdzie mi za miesiąc, dwa, trzy, potem, że za pół roku. Mylili się.
​​ - Zanim odejdziesz... Jest coś, o czym musisz wiedzieć.
- Tak?
- Zawsze będę cię kochać.
- Nie bądź głupia, ułóż sobie życie, bądź szczęśliwa.
- Ja mogę być szczęśliwa tylko z tobą.
Dotrzymałam obietnicy. Mimo, że mam męża i cudowną córkę, wciąż czekam i wierzę, że się spotkamy. Przecież mi obiecałeś, że zawsze będziesz mnie kochać, prawda?...
*** 

To tak na dobry początek trochę depresyjnej twórczości własnej.
Stare toto jak świat, ale mam do tego sentyment...

Zimno mi. Cały czas mi zimno. Chociaż... Może wcale nie jest mi zimno-zimno, tylko potrzebuję ciepła drugiej osoby...?

Smutno mi. Cały czas mi smutno. Chciałabym, żeby przyszedł i mnie pocieszył. Niestety, obawiam się, że on ma z goła inne plany, niekoniecznie dotyczące mojej osoby.

Chciałabym, żeby był obok mnie. 
Niestety, on nie chciałby.


Tak. Od dzisiaj mamy klasyczny przykład jesiennej chandry. Nic mi się nie chce, oprócz siedzieć wtulonej w ramię tego kogoś.

O, zapomniałabym... Przecież nikogo takiego nie ma w moim życiu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz